Dla N. i wszystkich innych spodziewających się lub spodziewających się spodziewać :-)

Ostatni raz wracam do miesięcy, kiedy w drzwiach przede mną zawsze pojawiał się najpierw mój brzuch. Wtedy uważałam, że dzieci jednak lepiej byłoby szukać w kapuście, a stan "błogosławiony" wcale nie równał się z "uszczęśliwiony". Jednak mimo wszystkich wad i niedogodności, które zaraz pokrótce wymienię, zaraz po porodzie czegoś mi brakowało. Wtedy dopiero dotarło do mnie, że swojego Maluszka już nigdy nie będę mieć tak blisko siebie, że nie będzie już wymówki przed Mężem od nielubianych obowiązków domowych, nie będę mogła jeść "za dwoje", wzdęcia znów będzie widać i nikt nie zapyta mnie już z rozrzewnieniem: "Który to miesiąc?", "Chłopiec czy dziewczynka?"... Jeszcze przez kilka pierwszych tygodni, nieświadomie kładłam rękę na brzuchu, oczekując reakcji małego, a wśród ciężarnych, w kolejce do ginekologa, czułam się wybrakowana. Słodkie lenistwo karmione lodami z McDonaldsa , pojone sokiem pomidorowym, czuła ręka P., kiedy dzieciak w brzuchu strzelał gole, i perspektywa, że wkrótce dokona się cud narodzin i to za moją sprawą, to te aspekty ciąży, za którymi chcąc, nie chcąc tęsknię i miło wspominam. Czułam się wtedy bardzo wyjątkowo, chodziłam dumna jak otyły paw i tylko żałuję, że zamiast 16 godzin na dobę, nie spałam choć 20, bo teraz długo nie będzie mi dane.
Ale są też minusy tego całego przedsięwzięcia, na które lepiej być przygotowanym i stąd ten post.
A więc w kolejności, jak Bóg przykazał.
1. ŻYCZLIWOŚĆ w kolejkach to mit. Niby Cię pod niebiosa wynoszą, że zdecydowałaś się na trud wydania na świat kolejnego obywatela, bo ktoś musi na emerytury zarobić, a przy kasie w TESCO i tak odstoisz swoje, chyba, że zaczniesz rodzić. WSTYD I HAŃBA. Panowie udają, że nie widzą, albo rzeczywiście myślą, że po prostu za dużo frytek jesz na co dzień, stare babska uznają, że ich żylaki, mają większe prawa, niż Twój brzuch, a młodzi podchodzą do tematu odważnie, na zasadzie "masz co chciałaś, następnym razem użyj prezerwatywy".