Każdy żłobek jest inny. Każde dziecko jest inne... I spostrzeżenia każdej mamy na temat danej placówki, z którą miała sposobność się zapoznać, również będą różne. Dlatego niestety opierając się na własnych odczuciach, trudno mi być obiektywną w tym temacie. Mimo wszystko, chciałam napisać ciut o moich obserwacjach, o tym, co mnie- mamie, w żłobku się podobało, co mnie nie zachwyciło, a co mogłoby być zorganizowane może inaczej.
Zacznę jednak od tego, że ze żłobka zrezygnowaliśmy. To była trudna decyzja, podjęta rodzinnie i jednogłośnie. Nie wiem, czy moje obawy podprogowo na męża zadziałały, bo podobno dziecku się udzielały, ale i on doszedł do wniosku, żeby dłużej tego nie ciągnąć. Dlaczego? Głównie dlatego, że Olek naprawdę źle adaptację znosił. Widzieliśmy, że pogodne i dobrze rozwijające się dziecko, zaczyna nam się gubić. Noce przepłakane a nie przespane, szloch na widok obcych, histerie, kiedy ktoś znajomy brał na ręce, apatia i ciągłe pilnowanie maminych spodni, to tylko kilka zmian, których zdążyliśmy doświadczyć. Mimo, że mały nie chodzi do żłobka już dwa tygodnie, wciąż doprowadzamy go do ładu, więc z przekonaniem mogę powiedzieć, że była to nieudana próba, która więcej zrobiła złego, niż dobrego.