Jak dziś pamiętam, jak rok temu, o tej samej porze, z brzuchem wielkim jak balon, popijając razem z S. truskawkowe Piccolo, zaklinałam się, że następny Sylwester to będzie razy dwa, że sobie odbiję, napruję się do granic możliwości, wytańczę nogi, uśmieję po pachy i nadrobię zaległości towarzysko- imprezowe. Obiecanki macanki, a głupiemu radość, bo życie, a właściwie dziecko, zweryfikowało moje plany dość brutalnie. Mianowicie Nowy Rok witam w domu, razem z moimi chłopakami, możliwie jak najmniej hucznie.
Dziadki postanowili poszaleć na imprezie, co niestety wyklucza opiekę nad wnukiem, a tym samym naszego Sylwestra w gronie znajomych. Z jednej strony, trzeźwy jeszcze umysł, podpowiada mi, że należy im się, bo swoje dzieci już odchowali i z pewnością wiele wyrzeczeń ich to kosztowało, ale z drugiej strony, gdzieś z tyłu głowy czai się bunt,że my młodsi, świeżo upieczeni rodzice, powinniśmy mieć pierwszeństwo, zwłaszcza, że nie nadużywamy na co dzień pomocy z ich strony. Mimo wszystko nie narzekam, jak to mam w naturze zbyt dobitnie, bo uśmiech mojego synka wśród kolorowych balonów, mąż, który stara się zrobić balangę z niczego, i świadomość, że jesteśmy we trójkę, zdrowi i szczęśliwi, sprawia, że nie można się nie cieszyć. Ludzi gorsze tragedie dotykają, niż Sylwester w domu.
Ostatni dzień roku to też zwykle czas podsumowań i postanowień. Jeśli chodzi o podsumowania, to, myślę, że ten rok był dla mnie wyjątkowo szczodry. Wraz z synkiem, pokazał mi, ile potrafię znaleźć w sobie cierpliwości, o co nigdy siebie nie posądzałam, jak wiele rzeczy potrafię robić na raz, jak mało potrzebuję snu, i w ogóle jak działać na najwyższych obrotach w zasadzie non stop. Pokazał mi, co to prawdziwa, bezwzględna, bezinteresowna miłość, która wyciska pot i łzy, a wszystko to ma miejsce w akompaniamencie radości i wdzięczności. Rok 2013 to do tej pory, niewątpliwie rok moich największych osiągnięć. Nieco ckliwy bilans, ale starczy.
Postanowienia zaś..? W przeciwieństwie do lat poprzednich mam ich niewiele, z nadzieją, że w przeciwieństwie, do długich list z lat poprzednich, te się spełnią. Chciałabym, banalnie, być jak najlepszą mamą. Po prostu. Chciałabym, aby moje dziecko zasypiało i budziło się z uśmiechem na ustach. szczęśliwe i spokojne. Rosnąc w oczach i przekonaniu, że jest kochane najbardziej na świecie, a dumni do granic możliwości rodzice, zrobią dla niego wszystko. Nawet spędzą sylwestrową noc w piżamach, z pizzą na wynos, grając w xbox'a :-)
Za to za rok... To już będzie hardcore... Sylwester razy trzy!
Czego i Wam życzę! :)
P.S. Recepta mojego Męża na sylwestrowy szum głowy: wypij jedno piwo i nadmuchaj 50 balonów!
Moja partnerka Sylwestrowa zasnęła o 21 i nici z zabawy do rana ; D
OdpowiedzUsuńMoi partnerzy też słabe mają głowy :D
OdpowiedzUsuńJak dla mnie, większą tragedią niż Sylwester w domu, jest wyjście na bal sylwestrowy ... Taka dziwna jestem :)
OdpowiedzUsuńBywa i tak :D
OdpowiedzUsuń