poniedziałek, 10 marca 2014

Dziecięca beztroska

Ostatnio idąc z wózkiem, pogrążona myślami jak zwykle w świecie codziennej rzeczywistości, gdzie w domu czeka rozmrożone mięso i góra prania, zauważyłam rzecz, którą nie często ma się okazję oglądać między szarymi blokowiskami. 
 
Była to dziewczynka z dwoma kiteczkami, w wieku szkolnym, w przykrótkiej różowej mini z trudem odcinającej się od całej ferii barw na tęczowych rajtuzach. Szła z naprzeciwka. W zasadzie podskakiwała, tak że miałam wrażenie, że zaraz wszystkie zeszyty powylatują jej z turkusowego plecaka. Nuciła coś wesoło pod nosem, a kiedy spojrzała przed siebie, zobaczyłam szczery uśmiech  od ucha do ucha i zbłądzone, wielkie oczy patrzące nie na mnie, tylko gdzieś za. Nieobecne. Zamyślone, w innym nierzeczywistym wymiarze, ale radosne do dna. Beztroskie. Minęła mnie, jak bym nie istniała, nie pasowała. Nie była godna być postacią jej uroczo kolorowego, fantazyjnego świata.
 

Jak to było wspaniale być dzieckiem. Szczęśliwym z tak banalnych powodów, nie znającym problemów życia dorosłego, kiedy największym zmartwieniem była pała z kartkówki, albo znienawidzona pietruszka w niedzielnym rosole. Kiedy wcześniej skończone lekcje były niczym wygrana w totka, całe popołudnia spędzało się biegając się po osiedlu, zaliczając kolejne drzewa i trzepaki, budując tamy na kanałach ściekowych i grając w gumę. Kiedy nawet towarzystwo było względnie potrzebne, bo głowa pełna pomysłów, a wyobraźnia bogata. I kiedy uśmiechało się. Często. Bez byle przyczyny, albo za sprawą tej zmyślonej, urojonej, wyimaginowanej. Błogie dzieciństwo. Za krótkie i zbyt niedocenione w ten czas. Nieświadome i naiwne. Proste i bezcenne.

Spotkanie to sprawiło, że reszta spaceru minęła mi niepostrzeżenie na wspominkach, ale również refleksji. Co zrobić, aby moje dziecko równie rzewnie wspominało ten ulotny czas. Aby biegało z uśmiechem na twarzy i beztroską w sercu. By nie musiało za szybko wkraczać w dorosłość, na co dzień oglądać zmęczonych, zapracowanych rodziców, którzy nigdy nie mają czasu na radość, a frustrację z tego powodu rozlewają po całym mieszkaniu, rycząc na siebie z byle powodu, lub tkwiąc w nieznośnie przygnębiającej ciszy.

I wiem. Pogodzić wszystkiego się nie da. Czasem trzeba po prostu odpuścić. Zostawić gary niepozmywane, podłogi nieumyte, kurze niewytarte, pranie w koszu, żelazku pozwolić odpocząć, a odkurzaczowi dać wolne. Dziecku zapodać obiad ze słoiczka, z mężem zjeść na wynos. Rzucić wszystko w kąt. Urwać z doby choć kilka godzin na nic nierobienie, leniuchowanie i cieszenie się sobą. Przemycić trochę tej dziecinnej beztroski do dorosłego, zbyt poważnego i odpowiedzialnego życia.

I to właśnie uczyniliśmy. W ten piękny, wiosennie zimowy dzień, postanowiliśmy nie myśleć o problemach, obowiązki odłożyliśmy na bok i jak rzadko kiedy, wybraliśmy się całą rodziną na spacer. Gadaliśmy o bzdurach, chłonęliśmy promienie słońca i śmialiśmy się tak, że aż zakwasy mam i kurze łapki. Przypomniałam sobie, jak to fantastycznie mieć męża przy sobie, wspólnie spędzać czas. I zdałam sobie sprawę, że taki odpoczynek psychiczny jest wart więcej, niż czyste naczynia na suszarce, lśniące lustra czy domowe schabowe. Dociera do mnie też, że wkrótce macierzyński się skończy, ja wrócę do pracy i jeszcze trudniej będzie skraść takie beztroskie chwile dla rodziny...

Tymczasem jednak P. rozpoczyna zaległy urlop, co zamierzam wykorzystać w pełni,  a O. zaliczył pierwszą huśtawkę na placu zabaw, która niewątpliwie bardzooo mu się spodobała. Tak bardzo, że czym prędzej pojechaliśmy zakupić wersję domową. Tatuś musiał chwilę powalczyć z wiertłami i hakami, ale dzieciak w siódmym niebie! A na tym przecież, nam rodzicom, najbardziej zależy...






 
 


 

2 komentarze:

  1. Nic dodać nic ująć.Pozdrawiam calując.;);)Wspaniały tekst..

    OdpowiedzUsuń
  2. http://normalnienienormalnamamaa.bloog.pl/id,353958305,title,Beztrosko-o-dziecinstwie,index.html#formHolder masz kserokopiarke

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...