wtorek, 29 kwietnia 2014

UWAGA! Zboczeniec za drzwiami.

Źródło: http://www.caferybnik.pl
Sytuacja pierwsza:
Dwie dziewczynki. Trzynaste urodziny. Świętowane na ogrodzonym boisku pod blokiem. Na kocyku. Ludzi sporo dookoła. Prezenty własnoręcznie robione, życzenia, kartki. Sznaucer w wersji mini, biegający dookoła. I siedzący obok Pan. Opalający w promieniach słonecznych to, co generalnie przed słońcem wśród ludzi się chowa. Strach i przerażenie. Pierwszy członek, którego zobaczyły. Pies pod pachę, koc zastawiony łakociami ciągnięty za róg pod samą klatkę i ucieczka w panice. Konsternacja i pierwszy telefon na policję. Dyżurna, która sama podpowiada, czego jeszcze wyrazić nie potrafią. Obnaża się. Tak. Owszem. No raczej.
 
Sytuacja druga:
Nastolatki. Ławka przy szkole. Podstawowej. Tam dyskoteka dla dzieciaków. Raczej chłodniej niż cieplej. Raczej ciemniej niż jaśniej. I mężczyzna. Który przechodzi obok w samej koszulce. Bez spodni. Staje centralnie pod latarnią i podnosi ręce. Pokazuje co ma. Niby niewiele, ale jednak widok zostaje w pamięci. I świadomość, że on rozkosznie ubawiony idzie dalej, a tam zaraz ze szkoły zaczną wychodzić dzieci. Już nastolatki zdają sobie sprawę, jak wielkie to niebezpieczeństwo.

Sytuacja trzecia:
Dziewiętnastolatka. Wraca z dyskoteki. Nocnym. Znajomi wysiadają przystanek wcześniej. Sama idzie kilka metrów. Przyspiesza. Słyszy swoje obcasy. I czyjeś coraz szybsze kroki za sobą. Nawet nie ma odwagi się obejrzeć. Wie, że ktoś podąża za nią. Wbiega do klatki, kładzie palec na domofon i odwraca się. -"Zadzwonię!"- ostrzega, choć głos się łamie. Mężczyzna dwa metry dalej, nie przejęty, wyciąga co ma w zanadrzu, i bawi się zbyt dosłownie. Dziewczyna z trudem łapie oddech, z palcem na przycisku znajduje klucze, otwiera ciężkie drzwi i skoro tylko się zamykają, oddycha z ulgą. Było blisko. Zbyt blisko.

Źródło: internet
Sytuacja czwarta:
Opala się. Na polanie nieopodal bloku. Słuchawki  na uszach. Słońce. Cisza. I facet. Co spojrzy, o krzak bliżej. Niby niewidoczny, a jednak. Widać za wiele. Również to, czego zobaczyć nie chce.

Sytuacja piąta:
Autobus do szkoły. Trasa Teofilów- Zgierz. Studia. I wiecznie ten sam natręt. Pijany. Głośny i bezwstydny. Kilkoro urażonych pasażerów nie robi na nim wrażenia. Zaspokaja swoje potrzeby, patrząc na nią. Wysiąść strach- las i pustkowie. Chciał- nie chciał, lepiej ignorować z nadzieją, że zrobi sobie dobrze na widok, ale nie tknie palcem.

Wszystkie sytuacje są niestety prawdziwe. Doświadczenia własne. Jak często i bez trudności trafić na zboczeńca. Nie ważne ile masz lat. Jak wyglądasz i co robisz. Oni po prostu są. I nie trzeba się prosić, żeby Cię spotkali.

Jeszcze niedawno nie mogłam zrozumieć. Nie mogłam pojąć, bo i gotowa nie byłam. Dlaczego? Dlaczego dzieci nie biegają po dworze? Dlaczego siedzą przed telewizorem, grają na komputerze, albo nudzą się w czterech ścianach, zamiast rozwijać się tak sprawnościowo jak i społecznie. Dlaczego później potrzebują terapii sensorycznej, grona specjalistów, masy dodatkowych zajęć zorganizowanych, których my nie potrzebowaliśmy tylko dlatego, że bawiliśmy się na podwórku. Na trzepaku, na drzewie, budując tamy na ściekach, spadając z drabinek, biegając między blokami. Grając w gumę, zbijaka i klasy. Kręcąc hula- hopem i skacząc na skakance. Dlaczego?

Patrzyłam na ogrodzone place zabaw ze zdziwieniem. Co te matki mają w głowach, żeby te biedne smyki na tak krótkich smyczach trzymać. Jak jedna odwraca wzrok na chwilę, to inne niczym lwice stadka pilnują. Doglądają, mierzą czujnie otoczenie wzrokiem. Spod grzywki. Spod okularów. Jak na sawannie. Czujne. Wiecznie w gotowości. Po co? Czyż dziecko nie uczy się świat macając? Poznając i doświadczając? Przewracając się, brudząc i raz po raz potykając? Po co ta kontrola i nadopiekuńczość? Przed czym je tak chronią?

Dziś patrzę na swoje dziecko.
 
I wiem, że przede mną trudne zadanie. Pozwolić mu jednocześnie na swobodę, poczucie wolności, przeżywanie, testowanie i sprawdzanie. A wszystko w cieniu rodzica. Stojącego obok. W trosce o to, żeby jego życiowe doświadczenia nie były również cudzymi. Skradzionymi. Na zawsze. Aby krzywda mu się nie stała. Ze strony dorosłych, których myśli, oczy i ręce czasem lub częściej wędrują tam, gdzie nie powinny. Tam, gdzie owoc jest nie tylko zakazany, ale i na wskroś nieświadomy, niewinny.
 
XXI wiek. Nie można ufać. Za wiele złych ludzi dookoła. Drzwi na dwa zamki Gerda zamykamy, rowery przypinamy, psa pod sklepem nie zostawiamy, portfela do kieszeni nie wkładamy. Torebki pilnujemy, w niej gaz pieprzowy trzymamy. A dziecko?  Z dziecka z oka nie spuszczamy.

I rozumiem. Lwice. Sama dołączyłam do stada.
 
Źródło: www.kwejk.pl

7 komentarzy:

  1. Nigdy nie było inaczej i to nie czasy a ludzie. Ci ostatni żyją za krótko by ewoluować. Choćby nie wiem jak chcieć zaprzeczać, Darwin się nie mylił i jesteśmy nikim innym jak zwierzęciem właśnie i pomimo wysokiego mniemania o własnej, ludzkiej przecież osobie to behawior, a nie postęp cywilizacyjny kieruje ludzkimi zachowaniami. Są zwierzęta dzikie i bardziej udomowione, a tych dzikich nijak ucywilizować się nie da. Trzeba by było wystrzelać, ale dla obrońców praw ludzkich to zbyt radykalne. Bo broni się sprawców, a nie ofiary.

    Straszne miałaś te przygody. Ja zboka widziałam 2 razy, o dwa za dużo... Brrrrrrrr...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ludzi do zwierząt bym nie porównywała :) Zresztą zwierzęta zaspokajają swe naturalne instynkty i potrzeby. I raczej nie ma wśród nich dewiantów. Wśród ludzi niestety się zdarzają. A że broni się sprawców a nie ofiary, to się zgodzę. Prawo nie jest doskonałe i może właśnie dlatego, tyle tych zboczeńców po ulicach chodzi.

      Usuń
    2. Jeśli uważasz, że wśród zwierząt nie ma dewiacji, to w takim razie mało wiesz o świecie zwierząt :) i to nie jest porównanie, taką mamy przynależność taksonomiczną i pomimo tego, że nie chodzimy na czterech łapach i nie liżemy się po tyłku (za to innych już tak) to zwierzęciem jesteśmy... Koniec kropka.

      Usuń
    3. Przynależność do świata zwierząt można rozpatrywać na dwa sposoby. Biologicznie- owszem- jesteśmy częścią tego świata. Ssakami. Bardziej rozwiniętymi i świadomymi. Kulturalnie natomiast porównanie wszystkich ludzi do zwierząt ma charakter ubliżający, znieważający i obrażający. Dlatego poza przypadkami dewiacji, o których w poście pisałam, ludzi do zwierząt bym nie porównywała. Kropka. :)

      Usuń
  2. Kiedyś będą na wagarach całą klasą podzieliłyśmy się na grupi i siedzieliśmy na ławkach w parku. Po kilku minutach przybiegają dwie koleżanki i zaczęły się śmiać...Okazało się że siedziały na ławce i gadały a tu nagle jakiś koleś. Na początku na niego nie patrzyły i postanowiły dlaej gadać ale gdy ten stał tak przed nimi postanowił na niego spojrzeć a on bach!. ściągnał płaszcz a tam nic...Odrazu wzięły to co miały i przybiegły do nas się śmiały ale same potem mówiły że nie było im do smiechu gdy ten koleś był w pobliżu...Takich ludzi powinno się zamykać

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powinno. W specjalnych ośrodkach. Pod specjalnym nadzorem. Tylko byśmy ich wtedy jeszcze żywić musieli.

      Usuń
  3. wiesz, ostatnio rozmawiałam ze znajomym, który był kiedyś, w latach 80-tych jednym z najlepszych himalaistów świata. Tym zimowym, bo lubił góry zima, te najwyższe. wychowywał się na dworze, bawiąc z dziećmi, nie przed komputerem.
    opowiadał mi, jak rano gdy wyprowadza psa na spacer, widzi szkole podstawowa, i przed nią pełno aut. mamusie za rączkę prowadzące dzieci do szkoły, do drzwi szkoły.
    on potrafił mierzyć się z najcięższym wyzwaniem: zdobyciem Himalajów zima, właśnie dlatego, ze nie był prowadzony na rączkę do szkoły, ale musiał budować sile, od początku ja wzmacniając, dzień po dniu, odkrywając uroki świata, i jego wyzwania... i niebezpieczeństwa

    Przypomniało mi się, czytając o szkole. mamy teraz inne czasy, ale człowiek ten sam

    Joasia

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...