poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Syzyf sprząta syf, czyli nagonka przedświąteczna.

Mama ma wpaść z wizytą. Jak zwykle- co robię..? Gruntowne sprzątanie. Jak zawsze zresztą, kiedy ktoś ma zajrzeć "na inspekcję". Po co? Może, żeby udowodnić, że daję radę. Że jeszcze nie pogrążyłam się całkowicie w  kaszkowo- pieluszkowym bajzlu i macierzyńskim szaleństwie. Nie wiem tylko komu chcę to udowodnić bardziej. Jej? Czy może sobie...

No ale przychodzi. Gatka- szmatka. Ja mało przytomna po kolejnej równie mało efektywnie przespanej nocy. Ble, ble, ble. -"W zasadzie to dobrze, że O. w takich warunkach sanitarnych nie chowasz..." Dociera do mnie z opóźnieniem. Zapewne widok twarzy mojej w tym momencie- bezcenny...

Nie lubię sprzątać. Jest tysiąc ciekawszych rzeczy do robienia, które z marszu mogę wymienić. Zresztą, to syzyfowa praca. Daremny trud. Robota głupiego. Bezsens. Dlaczego, tłumaczyć żadnej matce nie trzeba. I jeszcze płaca beznadziejna.
 
Problem w tym, że lubię mieć czysto. I to do tego stopnia, że nie jestem w stanie zrobić nic innego, dopóki wokół nie panuje względny porządek. Nawet jeśli do szpitalnej sterylności, w mniemaniu matki trochę brakuje. A że na pokojówkę mnie niestety nie stać, musiałam wypracować system, który pozwoli zaoszczędzić troszkę cennego czasu i jeszcze cenniejszej energii.
 
A że serdeczna i życzliwa jestem, to się moimi złotymi radami podzielę. Zwłaszcza, że święta tuż tuż, a pewnie podobnie jak ja, lubicie cieszyć się nimi w czystej atmosferze i poczuciu spełnionego obowiązku.
 
1. Kolejność. W moim mniemaniu warto zacząć od lampki wina. Wtedy jakoś łatwiej znieść ewentualne niedoróbki, a i obowiązek wzbogacony o ten akcent bardziej przyjemność przypomina. Dziecko na spacer z ojcem bądź babcią, i do dzieła. Zasada jest taka: lecimy od góry. Nie ma sensu czyścić dolnej półki, jeśli zaraz zetrzesz na nią kurz z górnej. Nie ma sensu myć podłogi, jeśli wpierw jej nie odkurzysz. I wierz mi.... Nie ma sensu robić nic, jeśli masz w planach jakąś grubszą robotę. Odpowiednia kolejnośc to klucz, jeśli ma być jakiś choć minimalnie zauważalny efekt. I facet tego nie pojmuje. On robi wszystko na odwrót. WSZYSTKO.
 
 
2. Piekarnik- jedyne wyjście- nie używać. Serio. Wymycie po jakimś czasie eksploatowania to nie lada wyczyn, i zawsze mam z tym problem. Nie działa funkcja samooczyszczenia w maksymalnej temperaturze. Jedyne co zdziałała, to rozkleiła mi szafki kuchenne, które stały obok. Perfekcyjna Pani Domu podobno czyści octem. Nie wiem co. Chyba kurz. Przetestowałam już kilka reklamowanych i polecanych rozwiązań. I co? I radzę. Wolne popołudnie, woda, płyn do naczyń i drapak. I muskuły jak Pudzian. A jeśli już użyjecie ostrej chemii polecam dokładnie wytrzeć, bo inaczej następna zapiekanka będzie zalatywała spalonym W5, albo Cillit Bang. Podobnie jak całe mieszkanie. Nie ma gorszego smrodu- zapewniam.

3. Okna. Zwłaszcza jeśli chodzi o  drzwi balkonowe, warto wcześniej poświęcić chwilę i przymierzyć dziecko. Stawiamy potomka przy szybie i określamy względnie do jakiej wysokości dosięga. Od tego miejsca w górę- myjemy i polerujemy. Dół można darować, bo i tak zaraz będzie uklejony chrupkami, wylizany językiem i pomacany palcami. Naklejki na szybie- świetna sprawa, ale można się spodziewać jeszcze większej częstotliwości niemowlęcych macanek.
 

4. Odkurzacz. Mimo regularnej wymiany worków i filtrów, często podczas odkurzania mamy do czynienia z niezbyt przyjemnym zapachem zbuntowanego kurzu. Patent? Wacik kosmetyczny i kilka kropel ulubionego ojelku eterycznego, lub olejku do ciast. Pakujemy to do worka. I mamy odkurzaczowi odświeżacz powietrza. Przestrzegam przed przesadzeniem z ilością, zarówno olejku jak i wina, bo ból głowy gwarantowany.

5. Muzyka. Nie ma jak dobra muzyczka w tle przedświątecznych wojaży. Skoczna, energiczna i optymistyczna daje powera. Relaksujące skowronki i żabki lepiej zostawić na wieczór :)

6. Kalorie. Brak motywacji? No cóż. Nic lepiej nie działa na młodą mamę, która ma trochę tu i tu, jak świadomość, że może olać fitness, poranne bieganie czy znienawidzone brzuszki, bo... sprząta przed świętami. Swoją drogą, powinna istnieć tradycja sprzątania po, a nie przed. Wtedy dopiero jest co spalać. Dla lepszej mobilizacji:

Przybliżona ilość spalonych kcal/h
Gotowanie - 105
Kopanie, grabienie - 250-500 (ufff- nie mam ogródka)
Leżenie – zaledwie 77!!! (siet!)
Mycie okien - 240
Mycie podłogi - 250
Odkurzanie -150
Prasowanie - 144
Ścieranie kurzy - 200
Słanie łóżek - 200
Sprzątanie łazienki - 240
Sprzątanie pokoju -180
Szorowanie podłóg - 426
Trzepanie dywanów - 260
Zamiatanie podłogi - 100
Zmywanie - 144

UWAGA! Dla Waszej przestrogi i świadomości. Jedno jajko wielkanocne BEZ majonezu, to prawie 100 kcal! Kurze... Nie mylić ze strusim.

7. Osoby trzecie. Jeśli chodzi o pomoc, mąż bywa zwykle mało efektywny. Nie tylko nie opłaca się korzystać, lepiej nawet się pozbyć. Podobnie z dzieckiem. Więc ku ich radości warto dać im wychodne. Z przykazaniem, by przed powrotem wytarli buty. Istnieje też druga możliwość. Dziecko out, a mąż do najbardziej znienawidzonych prac domowych. Często korzystam. Trzeba tylko umieć zagryźć zęby "podziwiając" rezultaty i zignorować ewentualne, aczkolwiek pewne niedoróbki. Lepiej też nie patrzeć na ręce, bo będzie kusić, aby przejąć stery, a wtedy lepiej było skorzystać z wyjścia numer 1.

8. Na finiszu znów wskazana lampka wina. Pomaga oczyścić głowę z ewentualnej przypadłości wynajdowania kolejnych rzeczy, które jeszcze warto zrobić. Bo jak wiadomo, robota w domu nigdy się nie kończy. Zawsze znajdzie się jeszcze coś. Warto zauważyć, że kurzy się cały czas. Jeśli będziemy sprzątać za długo, półka którą starłyśmy na samym początku, zdąży się zakurzyć. I utkniemy w błędnym kole. Lepiej więc dać sobie na wstrzymanie. Odpuścić znaczy się. Zaleca Beznadziejna Pani Domu.

Pozdrawiam i powodzenia! I dziękujmy Panu, że święta tylko dwa razy w roku! :)


 

13 komentarzy:

  1. Opis przeświatecznego sprzatania umieścił "bezcenny" i permanentny usmiech na mojej Twarzy...Ja mam zasadę dzielenia obowoazków, nie "pozbywam się" ireczty członów rodziny z racji wieku dzieci..Swoje malutkie obowiazki maja, tego je ucze...na miare ich wieku oczywiście. A Maż niech wie ile to pracy kosztuje..Nawet jeśli ta świadomosć zaświeci w Nim tylko na chwilę;) I dzięki temu nawet przy pracy jesteśmy razem i świetnie sie bawimy, chociaż dłuzej schodzi;);) a Co Tam;)
    Kolajena zasada to NNN tzn : Nie widzieć, Nie dostrzegać, Nie przejmować się....Wszelkimi niedoróbkami;)Dom Nie muezeum...
    W świetach nie sprzatanie domu jest najważniejsze. cennniejsze jest wysprzatanie swojej głowy i serca, czas i spotkania z najbliższymi.
    Radosć z Zmartwychwstania Pańskiego. Oby Obdarzył Nas Wszelkimi potrzebvnymi Łaskami...Bo to te Świeta a nie Świeta Śprzatania Mieszkań i Domów.;);)
    Pozdrawiam serdecznie. Wesołego Alleluja dla Pani!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze powiedziane! Nie lśniący dom jest najważniejszy. Tylko tak między Bogiem a prawdą, to jedyny okres w roku, kiedy aż tak się przykładam do sprzątania. Jakoś lubię się w ten sposób przygotować, zarówno do świętowania z najbliższymi, jak i ciepłych letnich dni. Takie oczyszczenie przestrzeni, które pozwala mi się cieszyć wszystkim wokół pełną piersią. Na co dzień fug w podłogach nie myję, bo i po co. Dziecko jeszcze nie wpadło na pomysł, aby je lizać :D Ale zasadę NNN wezmę pod uwagę na pewno :) Wesołych Świąt

      Usuń
  2. świetny tekst :) uśmiałam się jak dzika :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana, czytałam wczoraj ten tekst po raz pierwszy. Dziś postanowiłam wrócić, bo dokonałam nowego odkrycia u mnie w domu (a raczej moje Dziewczyny dokonały odkrycia). Okno balkonowe to pikuś! U mnie zaczęło się plucie po ścianach w salonie - znajdź coś na to błagam! ;)
    Póki co u mnie najlepiej wypucowane lampki, te z wina oczywiście ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na plucie po ścianach najlepsza jest tapeta. Z ceratki rzecz jasna. Przyklejasz taką i luz. Przed świętami przecierasz szmatką i po krzyku. I więcej czasu na pucowanie lampek :D HEHE :)

      Usuń
  4. Sama prawda! Mnie na szczęście w tym roku ominęło mycie znienawidzonych dachowych okien, wyręczył mnie w tym robot ;))

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak to już się utarło, że przed świętami robimy generalne porządki. Chociaż moje zdanie jest takie, że cały rok powinno się sprzątać. Oczywiście nie bez przesady, że codziennie. Na https://www.leifheitsklep.pl/ możecie sobie kupić różnego rodzaju sprzęt i środki czystości, które takie sprzątanie zdecydowanie mogą ułatwić. Te jeśli o jakość chodzi są super, nie będziecie zawiedzeni.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wyobrażam sobie domu bez porządków. Co prawda czasem przydałoby się, by firma sprzątająca kraków mnie odwiedziła i poprawiła to i owo, ale ogólnie staram się porządkować sama. Dla mnie to ważne i już. ;) . Wiem, co gdzie mam dzięki temu.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja ogólnie nie widzę nic złego w sprzątaniu i jestem zdania, że jak najbardziej fajnie jest się nim zainteresować. Osobiście bardzo chętnie korzystam ze sprawdzonych materiałów higienicznych https://calde.pl/ i zarówno jestem zdania, że produkty wysokiej jakości są najlepsze.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...