niedziela, 30 marca 2014

Po co dziecku smoczek..?

Wyrocznią nie jestem, tylko młodą, mało jeszcze doświadczoną mamą. Mimo to, na prośbę dwóch pewnych osób, napiszę dziś, co wiem o smoczkach.

Zacznę może tak. Macie telefony komórkowe? Jasne, że macie. A macie czasem takie uczucie, że telefon jest jednocześnie Waszym ulubionym gadżetem, jak i zmorą dnia powszedniego..? Ja tak mam. Przydaje się, kiedy chce się poplotkować z koleżanką, skorzystać z internetu, poradzić się mamy lub teściowej... Zawsze ze mną. W kieszeni lub torebce, na wyciągnięcie ręki. Ale bywają chwile, kiedy człowiek czuje się przez niego zniewolony. Bo dzwoni ktoś, z kim nie chcemy rozmawiać, bo się go zapomniało i trzeba biec z powrotem, bo się nie wyciszyło i obudził dziecko, bo znów jakieś anonimowe połączenie, natrętni reklamodawcy, itp. Z nim źle, bez niego jeszcze gorzej.
 

środa, 26 marca 2014

Sosonowe krzesełko do karmienia Tomi- KONRAD IV


Długo ten wpis męczyłam. Powód? Mąż na urlopie. Sama już nie wiem, z kim jest więcej roboty- z mężczyzną, który w końcu raczył głośno stwierdzić, że "w pracy odpoczywa", czy z niemowlakiem, co ostatnio każdą myśl wyraża donośnym piskiem. Tak czy siak, dziś polecam krzesełko do karmienia.

Wiem, że na rynku jest w czym wybierać. W erze plastik- bombastik, są modele w atrakcyjnych cenach, co to wszystko mają. Od pozytywki po nocnik. Sześć stopni nachylenia, podgłówki i podnóżki. Wiatraczek, kółeczka i parasolka...

Jestem fanką wielofunkcyjności, ale jeśli chodzi o krzesełko- chciałam głównie krzesełka :) Szukałam prostoty. Mebelka, który zajmie mało miejsca, bo mieszkanie metrażowo niezbyt okazałe, ale i przyda się, kiedy maluch podrośnie. Żeby za szybko wymieniać lub sprzedawać nie trzeba było. I taki właśnie dostałam w prezencie tuż po narodzinach malucha.
 
 

czwartek, 20 marca 2014

Bo mężczyzn kocha się za to... że są.

Jeśli chodzi o przydatność tudzież praktyczność, lepiej sprawdza się sprzęt domowy. Warto więc zainwestować.

Mężczyźni są jak dzieci. Przekonuję się o tym dobitnie od tygodnia, odkąd P. zaczął zaległy urlop. Wymownym milczeniem pominę fakt, że minęło raptem kilka dni, a my już działamy sobie na nerwy. Że kiedy śmiem mieć jakiekolwiek, uzasadnione pretensje, stwierdza z zapałem, że "chyba musi już wracać do pracy". Że głupia i naiwna zakładałam, iż będę mieć więcej czasu dla siebie, pomoc i dwie dodatkowe ręce, przydatne do nadrobienia zaległości socjalno- mieszkaniowych. Poranki z gotowym śniadaniem i upojne, romantyczne wieczory...

piątek, 14 marca 2014

Domowe ognisko...

No i stało się... Zostałam mamą. Nie dziś, nie wczoraj, nie w czwartek. W sobotę. Dokładnie 9 miesięcy temu. Szmat czasu. A do mnie wciąż to dociera i dotrzeć nie może. Dopiero teraz zastanawiam się, jak chcę aby wyglądał nasz dom, świat małego O. Jak chciałabym, żeby on się w tym domu czuł, i co z niego wyniósł (niedosłownie oczywiście)...


poniedziałek, 10 marca 2014

Dziecięca beztroska

Ostatnio idąc z wózkiem, pogrążona myślami jak zwykle w świecie codziennej rzeczywistości, gdzie w domu czeka rozmrożone mięso i góra prania, zauważyłam rzecz, którą nie często ma się okazję oglądać między szarymi blokowiskami. 
 
Była to dziewczynka z dwoma kiteczkami, w wieku szkolnym, w przykrótkiej różowej mini z trudem odcinającej się od całej ferii barw na tęczowych rajtuzach. Szła z naprzeciwka. W zasadzie podskakiwała, tak że miałam wrażenie, że zaraz wszystkie zeszyty powylatują jej z turkusowego plecaka. Nuciła coś wesoło pod nosem, a kiedy spojrzała przed siebie, zobaczyłam szczery uśmiech  od ucha do ucha i zbłądzone, wielkie oczy patrzące nie na mnie, tylko gdzieś za. Nieobecne. Zamyślone, w innym nierzeczywistym wymiarze, ale radosne do dna. Beztroskie. Minęła mnie, jak bym nie istniała, nie pasowała. Nie była godna być postacią jej uroczo kolorowego, fantazyjnego świata.
 

sobota, 8 marca 2014

Czym się różni chłopiec od dziewczynki?

Kobiety są z Wenus, a mężczyźni z Marsa.
To dobrze znana już prawda objawiona przez Johna Gray'a.
Śmiem się zagłębić w ową teorię. Wysuwam hipotezę, że zauważalne różnice obu płci pojawiają się już w okresie niemowlęcym. Mam oczywiście na myśli zachowanie, bo różnice w wyglądzie raczej powinny być widoczne znacznie wcześniej :)

Dowód? Bardzo proszę.

środa, 5 marca 2014

Dlaczego jestem "butelkową mamą"...? C.D.

Poradnictwo laktacyjne... Hmmm... Co by tu powiedzieć... Chyba, że bardziej rozreklamowane jest obecnie, niż rzeczywiście istnieje. Albo ja miałam pecha po prostu, co jest dość prawdopodobne, bo los rzadko się do mnie uśmiecha. No chyba, że ironicznie :)
 
Szpital, w którym rodziłam, podobno został wyposażony w położne wykwalifikowane w temacie, niestety mnie nie dane było się o tym przekonać. Mimo, że problemy z karmieniem O. pojawiły się już w drugiej dobie, o czym pisałam szerzej TU, po pierwsze położne jasno dały mi odczuć, że niekoniecznie im po drodze, co by co chwila pomagać mi przystawiać małego. Jednocześnie, żadna też nie zadała sobie trudu, aby pokazać jak to dokładnie robić, więc jako samouk, musiałam się zmierzyć z wieloma chwilami frustracji małego głodomora. Po drugie, kiedy starałam się dowiedzieć, co się dzieje z moim dzieckiem, zasięgnąć rady, opinii, tę jakże cenną wiedzę dotyczącą karmienia, postanowiły chyba zatrzymać dla siebie, może licząc, że opchną ją ciut drożej niż za darmo...
 
Na przyszłość będę pamiętać, że drogi dla dobrej opieki szpitalnej są dwie: znajomości lub pieniądze, i jeśli  nie masz Wuja Ordynatora, to raczej warto posmarować tu i ówdzie. No, ale w rezultacie taktyka Pań się sprawdzila, bo po miesiącu traumatycznych zmagań z niedojedzonym i nieszczęściwym noworodkiem, o czym pisałam TU, skierowaliśmy z mężem nasze zwłoki w stronę prywatnej Poradni Laktacyjnej...
 

poniedziałek, 3 marca 2014

Dlaczego jestem "butelkową mamą"..?

Karmić... Jak to łatwo powiedzieć. Bez latania do sklepu, bez mycia i wyparzania butli, bez mieszania, wstrząsania, odmierzania, dosypywania, odsypywania, sprawdzania temperatury, grzania i chłodzenia na zmianę. Głodne? Cycek w buźkę, dobra książka, albo krótka drzemka i dziękuję. A korzyści jakie dla dziecka! Dla matki! I jak ekonomicznie, ekologicznie i oszczędnie! W zgodzie z naturą, najnowszymi trendami i przykładnie. I nawet na ulicy przypadkowo spotkany starszy Pan pochwali, dziadki będą w siódmym niebie, pediatra pokiwa głową z aprobatą, a mąż z zadowoleniem odetchnie, że przynajmniej tego dzieciowego obowiązku nie musi podzielać na równi z żoną...

Od czasu urodzenia małego spotkałam się z wieloma przykładami butelkowej dyskryminacji. Do dziś czytam niektóre posty pogrążające mamy karmiące butelką i nóż mi się w kieszeni otwiera. Więc dziś wykład. Zacznijmy od tego, że butelkowe mamy dzielą się na dwie grupy. Pierwsza- plastik, bo tak wygodniej. Druga- bo inaczej się nie da.
 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...