Skłamałabym twierdząc, że w moim życiu nic się nie zmieniło, odkąd w MOJEJ rodzinie, pojawił się ten mały człowieczek. Zmieniło się wszystko... A raczej, stanęło na głowie, i mimo, że minęło już ponad pół roku, od momentu kiedy usłyszałam, jak wydarł się niesamowicie po raz pierwszy, nic nie wróciło do normy.
Przede wszystkim, nie korzystam już z łóżka. Odkąd niefortunnie wskoczyłam na niego. Dostałam wtedy taką reprymendę, żeby nie nazwać tego bardziej dosadnie, że szybko zaakceptowałam fakt, że moje miejsce jest jednak na podłodze. W zasadzie nie końca rozumiem, o co była cała afera, bo dzieciak nawet nie zapłakał, mogłabym przysiąc, że w ogóle nie zauważył moich łap na swojej twarzy. Tak czy siak, w ciągu 10 raptem minut zmieniłam swoje ponad 5-cio letnie przyzwyczajenia.
Na swoje usprawiedliwienie pragnę jednak nadmienić, że z perspektywy "pod łóżkiem", nie widać, co znajduje się "na łóżku". Niestety, mimo moich tłumaczeń, czasy, kiedy wylegiwałam się brzuchem do góry między Panem a Panią, chrapiąc niemiłosiernie...
Wrócą dopiero, kiedy gówniarz wyprowadzi się z domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz