Biegamy wokół niego jak mróweczki i szczerze, boję się pomyśleć co nas jeszcze czeka, bo każdy kolejny dzień jest bardziej wyczerpujący, niż poprzedni. A mimo to, z całą pewnością mogę stwierdzić, że jednocześnie bardziej wesoły, i z każdym następnym, kocham O. coraz mocniej.
Ale o tym będzie kiedy indziej, bo dziś druga strona medalu. Czyli o niemowlęcej niedoli.
Bo takie dziecko naprawdę nie ma łatwo. Od dobrego tygodnia obserwuję małego, jak ciężko pracuje. Z jakimi trudami się mierzy. I jak niełatwo pewnie stanąć na nogi, zwłaszcza łącząc tę umiejętność z innymi funkcjami. Efekty prób, a raczej błędów widać na Jego czole. Ostatnio już na wstępie spaceru zawiataliśmy do apteki, co by wyrodna matka plastrem zakryła startą skórę nad okiem, żeby nikt jej o maltretowanie dziecka nie posądził. Ale wytrwały jest i uparty. To mu dobrze na przyszłość wróży. Cieszę się i pękam z dumy, kiedy robi postępy.
A o tym, że nic nie przychodzi łatwo krótki filmik.
Zapraszam na seans :)
Filmik nie działa :(
OdpowiedzUsuńJuż działa :D
UsuńKochany jest!! ; )
OdpowiedzUsuńDobry AS :)
Usuń