poniedziałek, 10 lutego 2014

Nie ma zmiłuj- zęby idą...

Sesja zakończona. Semestr w zasadzie zamknięty. Pozytywnie. Świadomość, że ta czarna jak smoła chmura, już nie wisi nad moją głową- cudowna. Perspektywa spełnionego obowiązku i wolnego do następnego zjazdu- bezcenna.
Ale kolorowo nie jest.

Jeszcze nie doszłam do siebie po całym weekendzie na uczelni, a już w domu szaleństwo. Nie ma zmiłuj. Kolejne noce z rzędu całkowicie zarwane. Dziecko jak nie moje, bo bardziej laleczkę Chucky przypomina. Drze się w zasadzie bez przerwy. Nic mu nie pasuje. Jak już mam serdecznie dość, oddaję go zbulwersowana  tatusiowi z reklamacją, że "jak mnie nie było, ktoś podmienił", albo "wystarczy, że wyjdę, a już popsute!". Ale P., choć ma genetycznie chyba uwarunkowaną, zdecydowanie większą odporność psychiczną, też się kończy.
 
Śmiem podejrzewać, że małemu wychodzi kolejny ząbek...
 
Próbujemy się ratować. Na początek poleciała Camilia. Zero efektu, choć to nie tani specyfik. Następnie żel na ząbkowanie- Calgel. Ulga na chwilę. Więc ostatnia deska ratunku. Zaaplikowałam małemu MILIFEN, tak przeciwgorączkowy, jak i przeciwbólowy. Na razie zasnął. Bóg raczy wiedzieć, na jak długo. Padam na twarz.
 
 
Zawsze, kiedy coś takiego się dzieje, boję się bardzo. Czy starczy mi sił i cierpliwości. Wiem już, że mogę znieść więcej, niż kiedykolwiek podejrzewałam, ale mimo to, za każdym razem, kiedy bujam ponad godzinę drący się 10-cio kilogramowy pakunek, zastanawiam się ile wytrzymam.  Następną? Dwie? Cztery? Gdzie jest granica...? I czy kiedy nastąpi, nie trzasnę nim o ścianę. Serio. Są momenty zwątpienia. Wykończenia maksymalnego. A kiedy tylko takie brzydkie myśli przychodzą mi do głowy, zaraz czuję się podle.
 

Odzywa się ta matczyna, mniej egoistyczna strona, która przypomina mi, jak malutki, wątły, zupełnie nieporadny, wisiał przy MOIM cycku, bo tam czuł się bezpiecznie. Właśnie PRZY MNIE było mu dobrze, co czyni mnie wyjątkową jak nic innego. Która tłumaczy mi, że go boli, że czuje się źle, i potrzebuje MOJEJ właśnie pomocy. We fleszach w głowie, pokazuje, jak dnia poprzedniego uroczo śmiał się DO MNIE, pokazując swoje dwa dotychczasowe ząbki i wyciągał rączki, żebym JA właśnie go przytuliła, co zawsze rozkłada mnie na czynniki pierwsze. I wyjaśnia, że ten koszmar kiedyś się skończy. Powtarzam sobie więc, niczym mantrę, zgodnie z tym, co słyszałam od bardziej doświadczonych koleżanek, że jedyneczki są najgorsze. Reszta już pójdzie gładko. Co piętnaście minut robię szybki rachunek w głowie: cztery jedynki, dwie już ma, trzecia pewnie idzie, zostanie jedna. A jedna, to już tylko o jeden więcej od ZERA. Jakoś to wytrwam.
 
Znajduję siłę w postaci kofeiny i dalej skaczę wokół niego jak kauczukowa piłka, masuję zakwasy w rękach, nakładam grubo krem na zmarszczki mimiczne powstałe na skutek ciągłego robienia głupich min, podkład na fioletowe cienie pod oczami, przyklejam uśmiech na twarz i wyskakuję zza rogu z głośnym "A kuku", aż kości strzelają, żeby tylko rozśmieszyć marudę, choć na chwilę. I tylko w duchu, głośno zazdroszczę mamom, które raczą się pochwalić: "Nawet nie zauważyliśmy, kiedy się u nas zęby pojawiły!"...

A jak u Was ząbkowanie przebiegało? Jak sobie z tym radziłyście? Co z Waszą cierpliwością? Co pomagało? Serio, jestem ciekawa, bo może istnieje jakiś magiczny patent, o którym nie wiem...?

 

10 komentarzy:

  1. Właśnie też to przechodzimy :) Sesje mamy zaliczone :) A ząbki nadal wychodzą :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Więc znasz ten ból :) Ach, zębyyy...Całe życie się człowiek z nimi męczy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. U nas bardzo spokojnie. Jedyny objaw to ślina do ziemi i wieczne memłanie pieluszki, zresztą sama widziałaś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo Jasiu to z natury spokojny chłopak, no chyba, że go mama ubiera :D To też widziałam :D

      Usuń
  4. witam :) u nas ząbków 8 :) dentinox - polecam...zel na ząbki, u nas pomaga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z chęcią spróbuję.... Chyba jestem już na tyle zdesperowana, że spróbuję wszystkiego... :D

      Usuń
  5. U nas 7 ząbek idzie na 7 miesiąc :P Mały gdyby mu tylko pozwolić to nie rozstawałby się z blatem od stołu :P wymiennie łyżka z tworzywa, szczoteczka z Rossmana (najmniejsza z 3paku), jabłko podane w siateczce do podawania owoców. A żel stosujemy Bonjela, ale w PL niestety nie dostępny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już 7 ząbek? Dobre tempo- szybko z głowy będzie :) A ten żel pomaga? Bo jak tak, to nawet z Chin ściągnę... ;) O. ostatnio namiętnie ostrzy swoje dwa kły na kamiennym parapecie od balkony. Aż mnie boli, jak na to patrzę, ale jemu chyba pomaga... :D

      Usuń
    2. Bonjela przebija wszystkie zele tez go stosuje odkad ida zeby u malej. Jest dostepny w UK ale i na ebayu jest.

      Usuń
  6. www.centrum-stomatologii.pl – świetni fachowcy. W Rzeszowie nie mają sobie równych!

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...