sobota, 15 lutego 2014

Co jest naprawdę ważne?

  Na wszystkich blogach Walentynkowe wpisy. U mnie też miał być. Taki słodki, romantyczny, z serduszkami i wyznaniami. Płytki, i na pokaz. Tak samo komercyjny i kiczowaty, jak samo święto. Ale nie będzie. Będzie za to ciut więcej. Trochę przykrej refleksji, do której dziś miałam niestety pobudki.
 

Walentynki bez fajerwerków. Zresztą w gimnazjum już nie jestem, więc nawet tego nie oczekiwałam. Ot, miły wieczór we dwoje, bo młody nawet ładnie spał, domowa pizza na dwie blachy, aby mój Walenty nie narzekał, że za mało, kiczowaty film i tym podobne. Nic specjalnego. P.  mało romantyczny jest, tak na co dzień, jak i od święta, więc już wieku temu przestałam się łudzić, że to się zmieni. Jestem na tym etapie, że doceniam inne Jego atuty, zamiast oczekiwać czerwonych róż, aromatycznych świec, pluszowych miśków i pięknej biżuterii.
 
Bardziej raduje mnie widok mojego ukochanego w roli taty. Zabawy z O., kiedy ten aż zanosi się ze śmiechu. Ojcowska ręka podtrzymująca pewnie małe ciałko podczas kąpieli. Jednoosobowy dialog o rozmiarach, konsystencji i zapachu kupy, podczas zmiany pieluszki w Jego wykonaniu. Spokój, cierpliwość i opanowanie w chwilach, kiedy ja już się gotuję. Bujanie do snu w wersji hardocore, która, o dziwo w wypadku naszego cyrkowca, jest najskuteczniejsza. Bezlitosne, aczkolwiek troskliwe "-Oooo, przecież nic się nie stało, do góry!", kiedy mały urwis złapie zająca. I wiele, wiele innych. Sytuacji, kiedy naprawdę Jego talenty, mimo że znamy się nie od dziś, wciąż zaskakują mnie na nowo. I to poczucie, że będąc w ciąży, nawet nie śmiałam marzyć, że P. tak wspaniale odnajdzie się w nowej roli. Tej najważniejszej w życiu.
 
 
Ale dziś nie było wesoło. Dwóch kolegów P. z pracy miało wypadek. W pracy zresztą. Ciężki. A że w wiadomościach od razu huczało, od samego rana rozdzwoniły się telefony. Jak automat powtarzałam kolejnym członkom rodziny i znajomym: "Nie, P. dziś w nocy miał wolne. Wszystko w porządku. Tak, znał ich. Tak, to straszne..." I za każdym razem odkładałam słuchawkę z uczuciem zarówno smutku, jak i ulgi. I miałam to w sercu. Ogromny strach.
 
Bo to mógł być on. I co by było. Gdyby wtedy. Gdyby on. To nie wczorajsze Walentynki sprawiły, że moje serce biło szybciej. To takie gorzkie chwile, jak dziś. Świadomość. Która co jakiś czas puka do naszych umysłów, każąc się zastanowić tak naprawdę, ile znaczy ta druga osoba. I jak bardzo się jej potrzebuje. Jak bardzo się kocha. I jak bardzo się nie chce jej stracić.
 
Myślę też o tych biednych chłopakach i ich rodzinach. Patrzę teraz na O., który tak słodko śpi. Taki uroczy. Tak wspaniale nieświadomy niczego. Tak niewinny. Tak ogromnie i bezsprzecznie zasługujący na dwojga rodziców. Na tatę, który da wszystko, czego nie dała mama. Na mamę, która nauczy wszystkiego, czego nie nauczył tata. I odwrotnie. Na tych dwoje ludzi, którzy darzą go tak samo wielką, bezgraniczną wręcz miłością i razem, tak samo mocno są mu potrzebni.
 

7 komentarzy:

  1. Straszne to...Całe szczęście, że go akurat tam nie było.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nam los tym razem sprzyjał- P. specjalnie wziął wolne na Walentynki... Ale innym szczęścia zabrakło :(

      Usuń
  2. pięknie i szczerze napisane :) pozdrowionka i buziaki dla naszego dzielnego P.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję S. :) P. trochę wstrząśnięty, ale on twardy jest. Zresztą wszystkim przykro.

      Usuń
  3. Ja nie na bieżąco z wiadomościami, nie wiem nic o wypadkach, ale szczęście w nieszczęściu (jeśli tak tu w ogóle można powiedzieć), że akurat Twojego męża tam nie było!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczęście w nieszczęściu- dobrze powiedziane... : ( Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Wspaniały teks, prawdziwy. Również pisałam o walentynkach ale bez tych serduszek i kiczowatości. I tak jak Z tego tekstu jedno jest przeslanie. Kochać i wyrażać to trzeba cały rok, nie w jeden dzień. I miłość z czasem zupełnie inaczej się objawia. Ciesze się razem z Panią,że Mąż cały i zdrów.Ha i nazwa oraz opis nazwy bloga fantastyczny. Trafiłam dziś pierwszy raz ale wracać będę. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...